4 October 2007

Niepoukładane mysli

Dziś w mojej duszy znów zaczęło wschodzić słońce. W ostatnim czasie dotknęłam dna. Nie wiem, czy to było to najniżej położone dno. Chyba czasem trzeba dotknąć dna, by móc się od niego odbić i zacząć żyć na nowo. Jednak będąc już bogatszym o nowe doświadczenia.
Dziś zaczęłam na nowo odkrywać to co jest wokół mnie. Poszukiwać koloru i smaku, w tym co już poszarzało i tym, co nigdy smaku nie miało. Na nowo odnalazłam SENS.

Tak naprawdę to co jest dla nas najbardziej stresujące i to czym się najbardziej przejmujemy nie jest najważniejsze. Na pewno jest to ważne ale nie najważniejsze. Mam już dość "wyścigu szczurów". Najprzyjemniej jest odkrywać wszystko w swoim tempie.

Wielu ludzi boi się ciemności, pająków, itp... Mi się wydaje, że tu nie chodzi dokładnie o tą ciemność, czy te stawonogi, ale boimy się tego, co w naszej świadomości stwarza dla nas zagrożenie i tego, czego nie znamy. Boimy się nowości: że sobie nie poradzimy z obsługą innowacji technicznych, że nie sprostamy wymaganiom nowego nauczyciela, itp... Dobrze, że niektóre z tych lęków po czasie okazują się bezpodstawne.

Mam nadzieję, że jutro w mojej i wszystkich duszach zaświeci słońce w zenicie...

3 comments:

Henki said...

Cieszę się, że wszystko idzie w dobrym kierunku :) W mojej duszy też niedawno wzeszło słońce i zajaśniała prawdziwa radość, ale tak jak mówisz: trzeba było zejść na dno, w ciemność, żeby popłynąć w kierunku dnia... dojrzalsi, mądrzejsi...
Idźmy dalej, wciąż naprzód, w stronę słońca :)
Pozdrówka!

Ikar said...

To najpiękniejsza chwila. Kiedy człowiek czuje, że udało mu się w końcu wziąć upragniony, głęboki, zdrowy oddech i zacząć oddychać swobodnie, lekko.

justine said...

taak,znam to uczucie kiedy czlowiek po wyjsciu z glebokiej doliny odkrywa na nowo czym jest radosc, czym jest slonce:) cos wspanialego, oby tak dalej

pozdrawiam:)