29 November 2007

Bobby McFerrin: "Don't worry be happy"

Here is a little song I wrote

You might want to sing it note for note

Don't worry be happy

In every life we have some trouble

When you worry you make it double

Don't worry, be happy......


Ain't got no place to lay your head

Somebody came and took your bed

Don't worry, be happy

The land lord say your rent is late

He may have to litigate

Don't worry, be happy

Lood at me I am happy

Don't worry, be happy

Here I give you my phone number

When you worry call me

I make you happy

Don't worry, be happy

Ain't got no cash, ain't got no style

Ain't got not girl to make you smile

But don't worry be happy

Cause when you worry

Your face will frown

And that will bring everybody down

So don't worry, be happy (now).....


There is this little song I wrote

I hope you learn it note for note

Like good little children

Don't worry, be happy

Listen to what I say

In your life expect some trouble

But when you worry

You make it double

Don't worry, be happy......

Don't worry don't do it, be happy

Put a smile on your face

Don't bring everybody down like this

Don't worry, it will soon past

Whatever it is

Don't worry, be happy

23 November 2007

"Walka"

wstaję z łóżka
wygrywam bitwę pod Pierwszą

zakładam dżinsy i bluzkę
wygrywam bitwę pod Drugą

jem śniadanie
wygrywam bitwę nad Trzecią

wychodzę z domu
wygrywam bitwę pod Czwartym

otwieram książkę
wygrywam bitwę o Piątkę

dotykam biało-czarnej klawiatury
wygrywam bitwę nad Szóstą

unicestwiam zabijające mnie myśli
wygrywam bitwę koło Siedem

tak naprawdę przegrywam wciąż
lecz
"dopóki walczysz jesteś zwycięzcą"*


*słowa Józefa Piłsudskiego

9 November 2007

POZORNIE dziwny, głupi i bezsensowny list

13 XIII 3113 r.

Kochany Świerku Pospolity!

Korespondujemy już dość długi czas i znamy się - myślę - bardzo dobrze. Czuję, że powinieneś wiedzieć o mojej przeszłości: o tej odległej i o tym co wydarzyło się stosunkowo niedawno.
W wieku nastu lat zawsze byłam piękna i zdrowa. Wszyscy podziwiali moje piękne liście, które strudzonym podróżnym dawały cień i wytchnienie. Moje owoce dawały im napój i pokarm.
Pewnego dnia położyli na mojej koronie ciężki kamień, mówiąc, że to dla mojego dobra. Nie podobało mi się to, ale po pewnym czasie stwierdziłam, że nie jest to takie straszne. Wzmocniły się moje korzenie i cały organizm. Moje przyjaciółki podupadały na zdrowiu, a ja cały czas czułam się bardzo dobrze. Czasem tylko opadł na Ziemię jakiś uschnięty liść, ale to nie było nic poważnego.
Kilka lat temu - pisałam Ci już o tym - były straszne anomalia pogodowe. Padało chyba pół roku bez przerwy i temperatura w dzień nie przekraczała 20 stopni C. Wtedy drewno mojego pnia stało się bardzo wilgotne i pień powyginał się we wszystkie strony, a siła grawitacji przyciągnęła kamień z mej korony do powierzchni Ziemi.
Po tym strasznym deszczu pogoda wróciła do normy. Prażące przez całe dnie Słońce wysuszyło mój pień, który zaczął pękać. A wczoraj złamał się...
Teraz nie jestem już taką samą palmą. Nie potrafię już się śmiać i dzielić radością z innymi stworzeniami, ale...
Ale wierzę, że wyzdrowieję. Że moje korzenie znów sięgną głęboko do warstwy wodonośnej i znów wyrosnę i będę taka jak kiedyś.
Potrzeba mi też twojej wiary, Drogi Przyjacielu!

Kocham Cię! i pozdrawiam z tej upalnej pustyni.
Może kiedyś się spotkamy...

Twoja
Palma Kokosowa