9 November 2007

POZORNIE dziwny, głupi i bezsensowny list

13 XIII 3113 r.

Kochany Świerku Pospolity!

Korespondujemy już dość długi czas i znamy się - myślę - bardzo dobrze. Czuję, że powinieneś wiedzieć o mojej przeszłości: o tej odległej i o tym co wydarzyło się stosunkowo niedawno.
W wieku nastu lat zawsze byłam piękna i zdrowa. Wszyscy podziwiali moje piękne liście, które strudzonym podróżnym dawały cień i wytchnienie. Moje owoce dawały im napój i pokarm.
Pewnego dnia położyli na mojej koronie ciężki kamień, mówiąc, że to dla mojego dobra. Nie podobało mi się to, ale po pewnym czasie stwierdziłam, że nie jest to takie straszne. Wzmocniły się moje korzenie i cały organizm. Moje przyjaciółki podupadały na zdrowiu, a ja cały czas czułam się bardzo dobrze. Czasem tylko opadł na Ziemię jakiś uschnięty liść, ale to nie było nic poważnego.
Kilka lat temu - pisałam Ci już o tym - były straszne anomalia pogodowe. Padało chyba pół roku bez przerwy i temperatura w dzień nie przekraczała 20 stopni C. Wtedy drewno mojego pnia stało się bardzo wilgotne i pień powyginał się we wszystkie strony, a siła grawitacji przyciągnęła kamień z mej korony do powierzchni Ziemi.
Po tym strasznym deszczu pogoda wróciła do normy. Prażące przez całe dnie Słońce wysuszyło mój pień, który zaczął pękać. A wczoraj złamał się...
Teraz nie jestem już taką samą palmą. Nie potrafię już się śmiać i dzielić radością z innymi stworzeniami, ale...
Ale wierzę, że wyzdrowieję. Że moje korzenie znów sięgną głęboko do warstwy wodonośnej i znów wyrosnę i będę taka jak kiedyś.
Potrzeba mi też twojej wiary, Drogi Przyjacielu!

Kocham Cię! i pozdrawiam z tej upalnej pustyni.
Może kiedyś się spotkamy...

Twoja
Palma Kokosowa

3 comments:

Anonymous said...

z pozoru smutne lecz:
piękne
i ta puenta...

Ikar said...

Daje do myślenia. Bardzo dobry tekst technicznie bo daje szerokie horyzonty interpretacji. Ale nie tylko technicznie. To ma duszę i potrafi ruszyć :). No i fajnie jest znać osobę, która potrafi patrzeć i wyrażać się sercem. Bo to jest bardzo ważne!

Pozdrawiam! ;)

Henki said...

Bardzo piękny, dający do myślenia tekst... I ten ukryty sens... Opisałaś czyjeś życie, życie bardzo piękne i głębokie, ale równocześnie ogromnie trudne. Nastała noc bez gwiazd, lecz z nadzieją i oczekiwaniem, aż wzejdzie słońce. Wydaje mi się, że opisałaś po prostu siebie, ale oczywiście mogę się mylić.

Pozdrawiam ciepło :)))

PS. Nie wiem czy wiesz, ale zmieniłam numer gg, jest na moim blogu. Gdybyś chciała pogadać, to wiesz... ja jestem :)